ďťż
They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.

Prawa autorskie - kradziez ksiazek



saJo - 16-03-2007 09:50
Berek, s to bardzo rozne rzeczy, i stare i nowe, ktore mozna dostac w ksiegarniach, "nasze" wydawnictwa i nie tylko. Wiem, ze on popelnia przestepstwo. Tylko chcialam Ci uswiadomic, ze takie rzeczy dzieja sie (wywieszanie i oglaszanie xero ksiazek). Niektore punkty xero zastrzegly sobie, ze ie xeruja calych ksiazek, wiec jakis postep jest.





Berek - 16-03-2007 10:00
Nie musisz mi uświadamiać - ja to wiem aż za dobrze.

A już to, co siędzieje w Necie - to groza.:cool1: :-( Choćby popatrz na wykorzystywanie zdjęć czy tekstów...
:diabloti:

Ale konsekwentne uświadamianie ludziskom o co w tym wszystkim chodzi jest bardzo ważne. Moim zdaniem jedyna droga do zmiany sytuacji.



lothia - 16-03-2007 11:11
to powiedzcie mi , jeżeli chcę w portalu umieścić artykuł z gazety,robię skan albo [czasem jest taka mozliwość]wysyłam sms a oni mi odblokowują art. z archiwum daję to do netu ale podpisuję że to z tej i tej gazety ,nr itd
można czy nie?



dog_master - 16-03-2007 15:19
Ja bym powiedziala, ze nie mozna, ale to niech sie specjalisci wypowiedza i od razu mi odpowiedza na takie pytanie:

Czym rozni sie przeczytanie ksiazki w Empiku [nawet laweczki zrobili!], a przeczytaniem PDFa z internetu? :/ Na to samo wyjdzie, czyz nie?





Staszko&Aras - 16-03-2007 16:28
Szkoda tylko, że nikt nie walczy - z takim samym zapałem jak o zachowanie "praw autorskich" - o to, by poziom życia był na tyle wysoki, by każdego (a przynajmniej większość) było stać na legalne produkty? Zawsze zastanawiam się, skąd czasami biorą się olbrzymie różnice cen np. cd... gdy płyty jednego wykonawcy kosztują np. 20 zł, a innego 70 zł; podobnie z książkami (sam pracuję w wydawnictwie, więc wiem jak to wygląda "od środka") i koszty wydania dla każdego są jednakowe (w zależności od jakości - np. twarda/miękka okładka czy rodzaj zszywania/klejenia) natomiast koszt "praw autorskich" narzucanych przez samego autora (głównie przy tzw. nakładzie własnym) jest baaardzo różny, co widać po ostatecznych cenach na półce księgarskiej. Jedni zadowoleni są, gdy tylko koszt ich się zwróci (mniejszość ideowców), a najwięcej (i najczęściej) o prawach autorskich krzyczą ci, którzy chcieliby zarobić fortunę za byle miernotę. Oczywiście generalizuję i nie jest to usprawiedliwianie piractwa, lecz o pokazanie drugiej strony medalu. Każdy może sam sobie wyciągnąć wnioski...
Pozdrawiam wszystkich "za i przeciw" :)



Berek - 17-03-2007 08:53
"Szkoda tylko, że nikt nie walczy - z takim samym zapałem jak o zachowanie "praw autorskich" - o to, by poziom życia był na tyle wysoki, by każdego (a przynajmniej większość) było stać na legalne produkty?"

Skąd wiesz...?
Że nikt nie walczy...? :lol:

BTW to rozumowanie jest troszkę... jakby to rzec... ehm... może prowadzić w ślepą uliczkę.

Rozumiem, że skoro nie stać mnie na telewizor LCD 42 cale z rozmaitymi bajerami, choć pracuję i to cieżko - to mogę sobie pójść go ukraść, bo kurczę co jest, to wstrętne spoleczeństwo jest winne że nie mogę go mieć legalnie.
:evil_lol:

P.S.
Na tym forum mieliśmy przypadki piratowania - tzn. rozsyłania zeskanowanych - książek na przyklad Zosi Mrzewińskiej.
Zosia zaprotestowala, tlumacząc, czemu to jest dzialanie na Jej niekorzyść.
De gustibus, można Jej ksiązki lubić lub nie - ale podejrzewam że jak ktoś je kradnie (uuups! pobiera od spoleczeństwa trybut z powodu tego że nie zapewniło mu godziwej pensji) to raczej uważa je za dobre.
Wiec numer z "miernotą" odpada... a jest to bardzo dobry, uważam, przykład na to, KOGO krzywdzi działanie p.t. rozsyłanie / pobieranie darmowych (powiedzmy szczerze: KRADZIONYCH) książek.

P.S.2
Trochę też podobne są argumenty ze strony zwolenników psów "pisz-pan-rasowych" kupowanych za tanie pieniądze na bazarze. "Nie stać mnie na rasowego!".:cool1:



nathaniel - 17-03-2007 12:19
Sonika kiedy chcę posłuchać jakiejś płyty to pytam znajomych cyz nie mają orginalnej - przesłucham i oddaje. Albo ściągam z internetu piosenki wykonwaców , którzy umieszczają je na własnych stronach (np. KREM ) . Muzyki słucham rzadko ;).

Jasne, kiedyś ściągałam sobie muzyczkę , bo uważałam , że to nic złego.
Ale kiedyś wpadła mi w oczy strona o "piraceniu", o prawach autorskich i doszłam do wniosku, że nie chcę ich okradać. Tym bardziej, że za dwie płyty Dżemu zapłacę 30 zł + przesyłka, a za jedną skopiowaną 15 zł - a i tu nie mam gwarancji czy płyta będzie działać i czy coś mi komputera od środka nie zje ;) .



Sylvia_76 - 17-03-2007 19:59

Szkoda tylko, że nikt nie walczy - z takim samym zapałem jak o zachowanie "praw autorskich" - o to, by poziom życia był na tyle wysoki, by każdego (a przynajmniej większość) było stać na legalne produkty? O niełamanie praw autorskich walczą twórcy i ludzie uczciwi, dla których czyjaś własność jest czyjąś własnością - zwolennicy łamania takich praw raczej o nie nie walczą.
Moje pytanie brzmi: kto ma walczyć o podniesienie poziomu życia społeczeństwa, bo nie rozumiem? I co to ma wspólnego z prawami autorskimi? :-o

Zawsze wydawało mi się, że mamy wolny rynek i to normalne, ze istnieją różnice w cenach ciuchów, butów, szczoteczek do zębów, płynów do naczyń, obrazów, płyt, książek, etc?
Kupno tych droższych można bojkotować. Nie rozumiem, dlaczego jednak je kraść, skoro kogoś na nie nie stać (nie chce mu się pooszczędzać)?

Taka zazdrość zawodowa mnie naszła - np. lekarz ma dobrze - może sobie otworzyć gabinet prywatny i "sprzedawac" swoją wiedzę za cenę, jaką ustali (i o ile jest dobry i "rynek" to "kupi"). Oczywiście można mu przystawić nóż do gardła, gdy będzie wychodził z gabinetu późnym wieczorem i wymusić postawienie diagnozy, ale to wymaga większego wysiłku niż po prostu zeskanowanie i rozesłanie książki czy przegranie i rozesłanie płyty, prawda?

Widzę, że kolega/koleżanka jest jakimś uznanym krytykiem ;) (mocne słowa o wartości artystycznej czy merytorycznej szeroko pojętych dzieł z pewnością mają jakieś uzasadnienie).
Wiesz, jak sprawić aby ktoś zniknął z rynku? Nie kupować jego dzieł. Wtedy nikt nie zaproponuje mu wydania kolejnego krążka/książki bo wydawca nie jest Caritasem.
Zresztą - nie rozumiem, jaki zwiazek ma pogrubione przeze mnie zdanie z piractwem :) Przychodzą mi do głowy tylko trzy możliwości:
1. Drogie - to miernota? To po co to piratować??? :)
2. Tanie jest fajne, bo stworzone przez "ideowców"? To po co piratować, skoro jest tanie?
3. Drogie czasem bywa cenne i wartościowe? - czy muszę mieć wszystko, co chcę od razu i bez wkładania wysiłku aby to zdobyć? Chyba nie ;)

Pytanie za 100 punktów: dlaczego twórca (jakikolwiek) ma pracować charytatywnie/ po kosztach?
Może kogoś zaskoczę, ale: twórcy też mają rodziny, dzieci na utrzymaniu, też muszą opłacać rachunki, mają koszty związane z wykonywanym zawodem, mają psy :) etc.
To taki sam zawód jak każdy inny.

Nie rozumiem i nie zrozumiem nigdy, jak można ukraść coś komuś/działać na szkodę kogoś, kogo się ceni (bo chyba się ceni skoro bardzo chce się mieć coś, nad czym ta osoba spędziłą mnóstwo swojego prywatnego czasu kosztem innych rzeczy).



Staszko&Aras - 18-03-2007 10:16
Czarno-białe widzenie rzeczywistości nie ma nic wspólnego z uczciwością, to już jest najzwyklejszy fanatyzm.
Wystarczy przejrzeć wypowiedzi w tym temacie i bez problemu można zauważyć, ża na ponad 50 wypowiedzi, jedynie 2-3 ma jakąś merytoryczną wartość (jak np. Ajrisz poprostu zacytował/a prawo i to jest jeden z konkretnych argumentów); dlatego żałuję, że sam dałem się wciągnąć w tą "pyskówkę" :(
Na koniec pytanie retoryczne: "przestępstwo" łamania praw autorskich (w rozumowaniu powyższych wypowiedzi) jest bardzo łatwo udowodnić (wystarczy pokręcić się w pobliżu xero bibliotekarskim, by złapać na gorącym uczynku), więc dlaczego organ ścigania nie interesuje się tym, tylko głównie masowym handlem pirackimi produktami? (argument "niskiej szkodliwości społecznej" w tym forum jest wykluczone)
Przyjmując tutejszą "logikę" można przekornie zastosować tezę - teraz już wiadomo, skąd bierze się w naszym społeczeństwie wtórny analfabetyzm i dlaczego poziom czytelnictwa wciąż spada :P
No, ale skończę tym czym zacząłem - z fanatyzmem się nie dyskutuje, więc lepiej trzymać się z daleka...



nathaniel - 18-03-2007 10:19
Staszko ja osobiście fanatyczką nie jestem, mnie po prostu interesują konsekwencje prawne.



Sylvia_76 - 18-03-2007 12:01

Czarno-białe widzenie rzeczywistości nie ma nic wspólnego z uczciwością, to już jest najzwyklejszy fanatyzm.
(...) No, ale skończę tym czym zacząłem - z fanatyzmem się nie dyskutuje, więc lepiej trzymać się z daleka...
Nie odniosę się do powyższego. Nie zacytuję fragmentów o wtórnym analfabetyźmie.
Smutno robi się na myśl, że poszanowanie dla czyjejś pracy jest wciąż czymś bardzo odległym.

Porozmawiam o "fanatyźmie" z moimi znajomymi z których lwia część to muzycy - część z nich ma np. małe dzieci, które musi utrzymać. Niech żyją powietrzem... i sztuką, a w następnym wcieleniu zastanowią się poważnie nad wyborem zawodu.



Berek - 18-03-2007 13:35
Staszku, Twoje posty nie sa merytoryczne w żaden sposób, także.. :shake:

Masz jednak rację w sprawie nie dyskutowania z niektórymi ludźmi - trudno tłumaczyć coś osobie ktora tupie nóżką "a ja nie chcę żeby prawo było takie a nie inneeeeee...."... - bo do tego się jej posty sprowadzają.
;)



ciapuś - 18-03-2007 15:19
To ja mam pytanie do kogoś kto zna się na prawie .
Czyi jeśli pracownik schroniska wykonuje zdjęcia psom a następnie wstawia je na stronę schroniska ma prawo zabronić wolontariuszom wykorzystywania tych zdjęć w ogłoszeniach mających na celu znalezienie tym bidom domów
I czy jest to naruszanie jego praw autorskich jeśli zdjęcia znajdują się na stronie schroniska.
Niestety taki problem mamy w łodzi
pozdrawiam

http://schronisko.doskomp.lodz.pl/in...ce6b1b32e0182a



Berek - 18-03-2007 19:43
No i tu jest problem, niestety...
Prawa autorskie należą do fotografa, słowem, do osoby ktora zdjęcie wykonała.
To ona decyduje gdzie mogą / nie mogą być umieszczone - toteż faktycznie może być kłopot z zamieszczaniem tych fotek jako takich. Można ewentualnie dać link do strony schroniska... można nawet próbować tzw. głębokiego linkowania, o ile jest taka techniczna możliwość.
;)
Natomiast skopiować fotki bez zgody autora (lub własciciela strony ktory zostawi Ci ślad na piśmie że jest np. prawnym właścicielem zdjęć i jako taki może nimi dysponować) nie można.

P.S.
Ciekawa dyskusja na ten temat (i pokrewne) była jakiś czas temu, nawet w tym samym dziale: "PRAWO" - nosiła tytuł "Co można, a czego nie w Internecie". Jest tu:
http://www.dogomania.pl/forum/showth...=co+mo%C5%BCna



ciapuś - 18-03-2007 20:00
Bardzo dziękuje za odpowiedz niestety bardzo mnie ona zasmuciła, jak cała ta sytuacja.Dlaczego są ludzie którzy zamiast pomagadż szkodząi jeszcze mają czelność mówić o sobie że śa miłośnikami zwierząt i robią co w ich mocy aby im pomóc.



Berek - 18-03-2007 20:15
No właśnie, po co utrudniać, jak można pomóc... :shake: Niestety, często ludźmi kierują jakieś ich problemy emocjonalne i - po prostu - wredny charakter.
:mad:



LeCoyotte - 21-03-2007 18:42

Ja bym powiedziala, ze nie mozna, ale to niech sie specjalisci wypowiedza i od razu mi odpowiedza na takie pytanie:

Czym rozni sie przeczytanie ksiazki w Empiku [nawet laweczki zrobili!], a przeczytaniem PDFa z internetu? :/ Na to samo wyjdzie, czyz nie?
wyjdzie na to samo ale wazne jak do tego sie dojdzie;) w empiku niczego nie kopiujesz (chyba ze oczami do glowy), a samo sciagnecie PDFa jest kopiowaniem, ktore jest karalne. Zrobienie PDFa tym bardziej:)
A co z kserem, ktore stoi w kazdej uczelnianej bibliotece? To tak, jakby uczelnia naklaniala studentow do przestepstwa ;)



puli - 21-03-2007 18:49

to powiedzcie mi , jeżeli chcę w portalu umieścić artykuł z gazety,robię skan albo [czasem jest taka mozliwość]wysyłam sms a oni mi odblokowują art. z archiwum daję to do netu ale podpisuję że to z tej i tej gazety ,nr itd
można czy nie?
Bez zgody autora/wydawcy mozesz skopiowac 30%.


Czym rozni sie przeczytanie ksiazki w Empiku [nawet laweczki zrobili!], a przeczytaniem PDFa z internetu? :/ Na to samo wyjdzie, czyz nie? Wystarczyło przeczytac poprzednie strony




dog_master - 21-03-2007 19:35
Dzieki :) :)



Eve-linka - 13-01-2008 21:13
Mam pytanie do biegłych w prawie.
Czy do wykorzystania fotografii psa w celach komercyjnych musze miec zgode jego własciciela?



LeCoyotte - 14-01-2008 02:15
oczywiscie ze tak... wlasciciel ma prawo do wizerunku psa



Eve-linka - 14-01-2008 10:16
Tak mi sie wydawało ale słyszałam rózne opinie a nie moge znaleźć konkretnej podstawy prawnej. Bardzo by mi sie przydała bo to mój pies został wykorzystany bez mojej wiedzy.



Berek - 14-01-2008 12:50
Evel-linka, nie, to nie tak.
:shake:

Wszystko zależy od tego, kto jest właścicielem i/lub autorem fotografii.

Polskie prawo NIE CHRONI WIZERUNKU ZWIERZĄT.

Słowem, mogłabyś się kłócić gdybyś to Ty byla na fotografii z psem - ale i tak gdyby była to fotografia grupowa z wystawy psów na przyklad, to nie wygrałabyś, bowiem występowałaś wtedy na imprezie publicznej a fotografię można podciągnąc pod "reporterską".

Jesli natomiast to Ty jesteś autorką zdjęcia - a, to już insza inszość, nikt nie może wykorzystać tego zdjęcia w jakiejkolwiek publikacji (w tym i rozpowszechniać w Internecie...) bez Twojej zgody.



Eve-linka - 14-01-2008 13:51
Na forum fotograficznym spotkałam sie z podobnym pytaniem i zdania zawodowych fotografów były niejednoznaczne. Przewazał jednak pogląd ze o ile autor zdjęcia moze je rozpowszechniac do woli, to na wykorzystanie w celach zarobkowych powinien uzyskac zgode własciciela zwierzęcia.
Nie chodzi tu o sprzedaz zdjecia np gazecie tylko o masowa produkcje przedmiotów na których ono widnieje.

Trafiłam na opisana przez fotografa sprawe zdjęcia, które zrobił on na wystawie kotów i zamiescił na swojej stronie. Potem znalazł swoje zdjęcie na stronie hodowcy tego kota. Hodowca postapił bezprawnie - to oczywiste. Jednak fotograf dogadał sie z nim i pozwolił na to. Po pewnym czasie zobaczył to zdjęcie na plakacie reklamujacym wystawe kotów jak równiez wizytówki, które hodowca tym zdjeciem ozdobił. I tu znów sprawa jest jasna - hodowca dostał zgode tylko na zamieszczenie fotografii na swojej stronie,więc wykorzystując je w celach reklamowych postapił bezprawnie.
W jednym z komentarzy do tej historii pojawiła sie opinia ze do komercyjnego wykorzystania zdjęcia, właściciel zwierzęcia powinien mieć zgode autora fotografii (co jest oczywiste) i co ciekawsze; gdyby autor chciał wykorzystac własne zdjęcie w podobnym celu, powinien uzyskać zgode własciciciela kota.

Dla jasności: nie zamierzam sie awanturowac z producentem a tym bardziej ciągac go po sadach. W sumie,to całkiem sympatycznie ze mój pies staje sie sławny ;) .
Chciałam sie tylko dowiedziec jak rzecz wyglada od strony prawnej.



Berek - 14-01-2008 16:08
Eve-linko, to poproś tego, co wygłosił stwierdzenie o koniecznosci uzyskania zgody własciciela zwierzęcia na rozpowszechnianie zdjęcia o podstawę prawną.
Niezwykle mnie to ciekawi bo tak prawdę mówiąc wiem, ze takiej podstawy nie ma - nie istnieje prawo do ochrony wizerunku dla zwierząt (w odróżnieniu od ludzi :lol:).

No bardzo mnie ciekawi, co Ci ta osoba odpowie.

Niestety Internet to miejsce gdzie nieraz ludziska piszą bardzo autorytatywnie "co im się wydaje", hmmm. ;)



Eve-linka - 14-01-2008 16:52

Eve-linko, to poproś tego, co wygłosił stwierdzenie o koniecznosci uzyskania zgody własciciela zwierzęcia na rozpowszechnianie zdjęcia o podstawę prawną.
Niezwykle mnie to ciekawi bo tak prawdę mówiąc wiem, ze takiej podstawy nie ma - nie istnieje prawo do ochrony wizerunku dla zwierząt (w odróżnieniu od ludzi :lol:).

No bardzo mnie ciekawi, co Ci ta osoba odpowie.

Niestety Internet to miejsce gdzie nieraz ludziska piszą bardzo autorytatywnie "co im się wydaje", hmmm. ;)
Nie chodzi o rozpowszechnianie tylko o wykorzystywanie do celów zarobkowych. Róznica jest zasadnicza.

Przeczytałam tez o sprawie zdjęcia zrobionego na wystawie florystycznej. Włascicielka sfotografowanego bukietu zobaczyła jego zdjęcie w ekskluzywnym kalendarzu sprzedawanym niemal na całym swiecie. Sąd przyznał jej 50% kwoty za jaka fotograf sprzedał prawa do zdjęcia producentowi kalendarza. Umotywowano to niewatpliwym wkładem florystki w wygląd, oswietlenie, zaprezentowanie bukietu.

Polskie prawo nie opiera sie na precedensach ale skoro zapadło takie a nie inne orzeczenie, to sprawa chyba nie jest do konca jednoznaczna.

Przekładajac to na psa, jego wyglad i prezentacja na wystawie tez jest skutkiem pracy własciciela. Pies musi być czysty, wyfryzowany,musi umiec sie zachowac (pozowanie w żądanej pozycji) itp, itd.

Poza tym nurtuje mnie pytanie, czy zgodne z prawem jest czerpanie korzyści majatkowych z cudzej własności bez zgody własciciela??
Pies jest bez watpienia moja własnoscią a sprzedaż przedmoiotów z jego podobizna przynosi zyski.



Berek - 14-01-2008 21:47
Eve-linka, jeszcze raz się uśmiechnę o podstawę prawną po prostu...
:lol: :lol: :lol: :lol: :lol:



Eve-linka - 14-01-2008 22:36

Eve-linka, jeszcze raz się uśmiechnę o podstawę prawną po prostu...
:lol: :lol: :lol: :lol: :lol:
Zastanawiam sie czy Ty w ogóle czytasz moje wypowiedzi.....:shake:


Chciałam sie tylko dowiedziec jak rzecz wyglada od strony prawnej.
Nie chodzi o rozpowszechnianie tylko o wykorzystywanie do celów zarobkowych. Róznica jest zasadnicza.

Poza tym nurtuje mnie pytanie, czy zgodne z prawem jest czerpanie korzyści majatkowych z cudzej własności bez zgody własciciela??
Pies jest bez watpienia moja własnoscią a sprzedaż przedmoiotów z jego podobizna przynosi zyski.




Berek - 14-01-2008 23:12
Eve-linko, biorę głęboki wdech i jeszcze raz wobec tego tłumaczę.

Możesz probować walczyć z "rozpowszechnianiem" zdjęcia - dla sądu mniej istotne jest, czy w celach zarobkowych, czy czysto altruistycznych ktoś to robił.
To może być ważne w przypadku gdyby sąd dopatrzył się złamania prawa i chciał Ci przysądzić pewną kwotę tytułem zadośćuczynienia.
Ale jeśli nie jesteś autorką tej fotografii, to Twoje szanse są żadne.

Cały czas rozbijamy się o kwestię, tak naprawdę, praw autorskich.
W zacytowanym przez Ciebie przypadku bukieciku - kompozycji sąd po prostu uznał, że było to dzielo sztuki ktorego autor żyje i ma do niego prawo (własność intelektualna).

Jeśli udowodnisz że Twój pies to dzieło sztuki, hmmmm..., to moze, może... a'propos idąc za tym tokiem rozumowania psi fryzjerzy powinni masowo pozywac hodowców.
Pies pięknie przygotowany do wystawy wygrywa - cieszy się uznaniem jako ekstra-reproduktor (albo super-piękna suka hodowlana :lol: ) - hodowca na pniu sprzedaje szczenięta (lub czerpie profity z krycia swoim pięknym samcem) - zarabia na tym, a kto był współtwórcą sukcesu? Fryzjer...
:lol: :evil_lol:

P.S.
Moje pytania o podstawę prawną były... przewrotne. Nie ma takiej podstawy i tak Cię o to nękam żebyś to wreszcie zrozumiała.
Chyba, że ktoś fałszywie przedstawia Twojego psa jako, powiedzmy, tatusia szczeniąt we wlasnej pseudohodowli z ktorą nigdy w życiu nic nie miałaś wspólnego (a tym bardziej Twój pies) - ale jak rozumiem, nie o to tutaj chodzi.



asher - 15-01-2008 00:28
Berku, a czy, widząc, że ktoś bez zapytania mnie o zgodę (no bo hipotetycznie nie musi, skoro prawo polskie nie chroni wizerunku zwierząt?) przymierza się do cyknięcia fotki mojemu psu, mogę mu tego skutecznie zabronić (nie wdając się w rękoczyny ;))? Czy też mogę jedynie poprosić, żeby mojego psa nie fotografował, a jak fotograf prośbę oleje, to pozostaje mi zasłonić psa, albo się ewakuować?
Domyślam się, że w grę wchodzi tylko druga opcja... Ale w końcu łudzić się jest rzeczą ludzką ;)
I jeszcze jedno pytanie. Załóżmy, że zgadzam się na obcykanie mojego psa. Ale zastrzegam, że fotki mogą być wykorzystane tylko do celów prywatnych - fotograf się na ten warunek godzi. Załóżmy, że mam na to świadków. Jeśli więc za jakiś czas zobaczę, że te fotki z moim psem zostały wykorzystane do celów komercyjnych, to czy mogę fotografa oskarzyć o złamanie umowy? Czy taka "umowa" ma w ogóle jakąs moc prawną?



Eve-linka - 15-01-2008 10:58

Możesz probować walczyć z "rozpowszechnianiem" zdjęcia - dla sądu mniej istotne jest, czy w celach zarobkowych, czy czysto altruistycznych ktoś to robił. Róznica jest zasadnicza. Kwestia rozpowszechniania jest jasna.
Wykorzystanie komercyjne mozna podciągnąc do czerpania pozytków z cudzej własności.

Własciciel stoczni który zamiescił na swojej stronie w celach reklamowych własne zdjęcie cudzej zaglówki, musiał zapłacić jej włascicielowi znaczna sume tytułem odszkodowania.
Czy aby na pewno?



Berek - 15-01-2008 11:23
Eve-linka, O.K.
Ujmijmy to tak: od strony naruszenia prawa autorskiego i prawa do ochrony wizerunku nie zrobisz gostkowi NIC.
W tej dziedznie się mogę wypowiadać - no i piszesz w topiku "prawa autorskie" więc konkluzja wydawała się jasna.

Spytaj cywilistów o inne możliwosci, wyhaczenie z innych paragrafów, że tak powiem.

:roll:

Czy mozesz mi podesłać więcej danych na temat tej sprawy?
Szalenie interesujące!



asher - 15-01-2008 13:28
Ja nie jestem prawnikiem, ale wydaje mi się, że jeśli przepisy faktycznie nie regulują kwestii czerpania korzyści z cudzej własności (a wykorzystanie w celach komercyjnych wizerunku czyjegoś psa chyba takim własnie działaniem jest, abstra***ąc od braku ochrony takiego wizerunku?), to jest to spora luka prawna :shake:



Mokka - 15-01-2008 14:50

Zastanawiam sie czy Ty w ogóle czytasz moje wypowiedzi.....:shake: Eve-linko, a co jest złego w pytaniu o podstawę prawną? Poruszyłaś bardzo ciekawą sprawę, a jeśli to, co piszesz jest prawdą, to jakiś akt prawny musi na to być.



asher - 15-01-2008 15:09
A wracając do tematu wątku. Jak prawo reguluje kwestię pożyczania komuś książek, płyt itd? Mogę pozyczyć koleżance oryginalną zakupioną legalnie płytę, czy to podpada pod nielegalne rozpowszechnianie - bo nie jestem biblioteką?

I druga sprawa, powiedzmy, że moją ulubioną książkę z deczka "nadczytał" mi pies i brakuje kilkudziesięciu stron ;) Mam prawo ściągnąć ją sobie z netu w formie e-booka, czy wtedy też jest to zwykłe piractwo, a ja chcąc mieć tę książkę w całości i być w zgodzie z prawem muszę sobie kupić w sklepie nowy egzemplarz?



LeCoyotte - 15-01-2008 18:29

Mogę pozyczyć koleżance oryginalną zakupioną legalnie płytę, czy to podpada pod nielegalne rozpowszechnianie - bo nie jestem biblioteką? mozesz

nie mozesz



Eve-linka - 15-01-2008 23:30

Eve-linka, O.K.
Ujmijmy to tak: od strony naruszenia prawa autorskiego i prawa do ochrony wizerunku nie zrobisz gostkowi NIC.
W tej dziedznie się mogę wypowiadać - no i piszesz w topiku "prawa autorskie" więc konkluzja wydawała się jasna.
Dzięki wielkie.:lol: Czyli w sprawie paragrafu mam częściową jasność.
Rzecz polega na tym że ja gostkowi nie zamierzam nic robić więc tylko teoretyzujemy.

Najpierw poczułam sie zniesmaczona, bo pomyslałam ze grzecznie byłoby, gdybym została poinformowana o zamiarach albo choć o fakcie.
Potem zaczełam sie zastanawiac czy kazdy moze sobie wykorzystać zdjęcie mojego domu np do reklamy farb elewacyjnych, albo zdjecie mojego ogródka do reklamy hodowli sadzonek, albo zdjęcie mojego psa do kalendarza. Poniewaz taka mozliwość wydała mi sie pewnego rodzaju naruszeniem terytorium i ingerencją w prywatność (nie umiem tego "po prawniczemu" określić), zaczęłam drązyć temat. (Co do domu, to juz wiem - dom "łapie sie" na pr.autorskie)

Poniewaz myslę, że moze sie komus przydac więc wrzuciłam.
A dlatego tutaj, bo nie byłam pewna czy prawa autorskie maja w tym przypadku zastosowanie

Szukając wpisywałam rózne hasła i teraz nie pamietam gdzie to było ale bede sie starała znaleźć.

W tej chwili znam zdanie trzech prawników z których jeden pracuje dla duzego portalu informacyjnego a pozostali tez maja do czynienia z podobnymi tematami.
Wszyscy bez wątpliwości stwierdzili że do produkcji gadżetów z wizerunkiem mojego psa ich wytwórca musi miec moją zgodę. Mam prawo wstrzymac produkcję, zażadac udziałów w zyskach, odszkodowania itd.

W dalszym ciagu nie wiem z czego to wynika, ale próbuje sie dowiedzieć.
(Przypuszczam, ze chodzi o prawo własności :roll: )
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zona-meza.keep.pl



  • Strona 2 z 2 • Zostało znalezionych 164 rezultatów • 1, 2