Przestraszony,nieufny pies-dlaczego???
Surprise - 07-12-2005 18:37
Mam na przechowaniu psa-kundelek z ulicy, ale bardzo podobny do sznaucera miniaturki (tylko ma nieco krotsza siersc i jest troszkę nizszy). Właściciele-znajomi rodziców- wyjechali (nie wiem dokładnie gdzie, bo rzucili tylko zdawkowe: 'W delegację'), a psa zostawili nam-do niedzieli.
Ludzie wydawali mi się generalnie dziwni, bo:
1. zadzwonili, ja odebrałam, rodziców nie było w domu,a oni kierują się do mnie prosząc o szybką decyzję-w ciagu 15 minut. Do mnie-prawie 16-letniej osoby,która mieszka z Rodzicami, no i jakby nie bylo-to chyba od nich zalezy:/
2. poczatkowa wersja długosci pobytu to 2 dni, jak się teraz okazało - pies bedzie u nas 5 dni (bo jest u nas od południa)
3. gdy powiedziałam, ze mamy psa i sukę i nie wiem, jak się dogadają, powiedzieli: 'ee tam... głupoty gadasz,co sie maja nie dogadac? to kiedy mozemy go podrzucic?!'
Przywieźli w klońcu Muryznka. Zmokniętego, głodnego, brudnego, z długimi pazurami (w z yciu takich długich nie widziałam!). Zostawili i pojechali. Nie dali zadnych instrukcji-czy pies jest uczulony, chory, czy potrzebuje duzo ruchu, co je, ile razy dziennie wychodzi,kiedy pierwszy spacer,kiedy ostatni :-?. Murzyn siedzi w kacie przestraszony, z podwinietym ogonem. Warczy,gdy ktoś do neigo podchodzi,nie chce jesc, pije troszkę wody. Zaczyna się powoli przekonywac do mnie i Rasela-Bajka dla niego jest zbyt ruchliwa. Na spacerach-boi się ludzi i samochodów. O wyjsicu na dwór z Raselem albo Bajka - nie ma mowy. Jeśli już-tylko ja i on. I dopiero w lesie się troszkę odstresowuje. Chciałam, żeby sobie troszkę poebiegal a nie wiem, czy zareagowałby na moje wołanie, tak wiec wyszukałam linkę (własnorecznie zrobiona), która przydała sie w szkoleniu Rasela..
Nie wiem, co myslec o tych ludziach. Murzyn ma około 4 latek, u tych panstwa jest podobno pol roku. Czy możliwym jest, ze te lęki pochodzą jeszcze z zycia bezdomnego Murzyna???:(
Komanka - 09-12-2005 12:10
Może to echa przeszłości, ale z Twojego opisu zachowania właścicieli wynika, że raczej mu nie pomagają w odstresowaniu i zaaklimatyzowaniu się w nowym domu... Smutne, że psinka jest taka nieufna. Może pogadaj z rodzicami, żeby oni z kolei porozmawiali z tymi właścicielami, jak postępować z psem. W ciągu kilku dni sama nic nie zdziałasz z pieskiem.
Surprise - 10-12-2005 22:18
Psiak zostaje jeszcze do środy (właściwie właściciele Murzyna nie określili się dokladnie-powiedzieli, ze środa-niedziela i jeszcze się z nami skontaktują). Chciałabym zrobić jak najwięcej dla tego psa, bo jest on naprawdę wspaniały, ale wiem, że mam mało czasu i po prostu będzie ciężko :(. Narazie wypracowaliśmy, że dom to taki azyl, gdzie jest bezpiecznie i nic stać się nie może.
Troszkę go rozpieszczamy, bo cały czas jest przez kogoś głaskany, drapany za uszkiem, albo zabawiany sznurkiem ;). Zabawa się niestety kończy, gdy przychodzi Bajka-niby jego gbarytów, a jednak budzi postrach. Oczywiście o spacerach w czwórke (ja, Rasel, Bajka i on) nie ma mowy, ale jakoś na szczęście sobie radzimy :).
POwoli uczymy się, że spacer, to właściwie może byc fajna zabawa-można poszczekać, poskakać (ojj skakanie uwielbiamy! byle jak najwyzej!! :) ), zdobyć smakołyka..
Murzyn generalnie to zupełnie inny psiak, gdy jestem z nim sam na sam. Przy rodzicach - a konkretnie przy tacie - już jest troszkę gorzej. Stresuje się, kładzie uszka po sobie, chowa się do kąta, jest płochliwy..
Nie wiem, w zasadzie, co myslec, ani jak postępować w przypadku relacji Bajka-Murzyn, bo sunia-niby małolata (ma dopiero pół roku)- szczeka, warczy, a nawet od czasu do czasu kłapnie zębami biednego Murzynka... :( Niby nie powinnam ingerować w ich sprawy, ale po prostu mi go żal, bo gdy tylko nabeira nieco pewności siebie, to Bajka już go jej pozbawia :(
r_2005 - 14-12-2005 18:00
Surprise i jak się mają sprawy???
PUENTA imszar - 14-12-2005 18:23
Możliwe, że Murzynek był taki wcześniej ale nowi Państwo pogorszyli sytuacje.
Zapewno wogóle o niego nie dbają i się nim nie interesują.
Jeżeli mają dom z ogrodem to pies tylko w nim siedział i nie socjjalizował się z nikim.Poprostu zaniedbany psychicznie, fizycznie i chigienicznie.
Czemu wogóle są tacy ludzie..
Surprise - 14-12-2005 18:42
Murzyn wciąż u nas... No cóż, nei da się ukryc, że, co bym nei robiła-mam mało czasu :(. Oswoił się już z Raselem, nawet zaczyna go niesmialo zaczepiac, przed Bajką nie ucieka, ale widać, że czuje do niej respekt. Wobec taty jest obojętny (co też jest wg mnie dużym postępem), ze mną zdążył się juz zaprzyjaźnić ;). Jako,że to pies sznauceropodobny, a z tego co wiem to psy bardzo aktywne codziennie chodzimy na dlugie spacerki do lasu, na pola (mam szczęście mieszkania nieopodal takowych). Z szafy specjalnie dla Murzyna wyciągnęliśmy linkę i psiak spisywał się na niej rewelacyjnie, dopóki nie usłyszał jakiegoś huku, strzału itp., albo samochodu :-?.
W sumie, wykazałam się głupotą, czego na szczęście konsekwencji nie odczuliśmy.. Otóż puściłam go wolno-tzn. nie trzymałam linki, a on sobie z nią biegał, a w razie czego mogłam na nią nadepnąć. Wyobraźcie sobie, jakie przerażenie mnie ogarnęło, gdy go nagle straciłam z oczu. Nic jednak się nie stało, po prostu był za krzakiem i... (teraz najlepsze) na moje zawołanie przybiegł-oczywiście nie tak radośnie, z entuzjazmem, jak każdy inny pies pryzbiegałby do pańci, ale mimo wsystko-przybiegl i choć może nie wpadł mi w ramiona-trzymal się jakies 3-4 metry ode mnie. Jest to dla mnie duże ulatwienie, a dla niego dużo fajniejsza zabawa, jednak musze miec oczy dookola głowy, zeby przypadkiem jakiś 'potwór'-w postaci innych psów, bo tak niestety na nieznajomych reprezentantow tego samego gatunku reaguje Murzyn-nie nadchodził. Generalnie jest dobrze, tylko żal mi, gdy pomyśle, że niedługo będę musiała go oddac. Żal, bo przekonałam się, że to świetny pies, który po rpostu wymaga socjalizacji no i odrobinkę doświadczenia (odrobinkę, bo ja sobie jakoś radzę, chociaz ekspertem nie jestem). Niestety, wydaje mi się,że jego właściciele nie mają na to ani czasu ani ochoty. Chciałabym go zatrzymać, ale po prostu nie mam warunków. Teraz, gdy psiak jest u nas-w domu mamy prawdziwą rewolucję, ja maxymalnie mało czasu, zresztą mały metraż nie pozwala nam na trzymanie 3 psów :(.
Mam jednak nadzieję, że Murzyn pozostanie z nami chociaz jeszcze ze 2 tygodnie, bo wydaje mi się, że ot wystarczający okres czasu, żeby chociaz w pewnym stopniu oswoić maluszka. A może, jak już 'robota bedzie wykonana' właściciele na niego inaczej spojrzą? Nie beda w nim widziec tylko elementu dekoracji mieszkania i dowodu ich dobrego serca, a dostrzega wspaniałego przyjaciela?? :(
PUENTA imszar - 15-12-2005 20:55
To wspaniale, ciesze dię, że tak dobrze mu u ciebie..
A on zostaje u was na zawsze czy ci "właściciele" go odbiorą??
mikusik123 - 19-12-2005 22:24
Przepraszam ale teraz nerwy mi puściły. Według opisu ci ludzie mają tego pieska w głębokim poważaniu. PO JAKĄ CHOLERĘ GO BRALIŚCIE?? PO TO ŻEBY JESZCZE WIĘCEJ CIERPIAŁ.
Surprise ja osobiście widząc to na twoim miejscu starał się przekonać rodziców na jeszcze jednego psiaka - Murzynka. Na pewno po jakimś czasie przekona się do pozostałych domowników gdy ci okażą mu ciepło i miłość.
Pozdrowionka i powiedz co o tym myślisz?
Surprise - 20-12-2005 13:44
Najwspanialszym prezentem, jaki tylko mogłabym otrzymać na te Święta byłaby wiadomość, że Murzyn zostaje u nas. Uwierz mi, że ten psiak jest po prostu cudowny, zdążyłam go pokochać, przywyczaić się, że prosto ze szkoły muszę biec do domu, żeby wyprowadzić całą trójkę. Że nie mam czasu we wtorki, bo nie dość, że szkoła, fizyka i siatkówka, to jeszcze dwa razy więcej spacerów-3-4razy z Bajką i Raselem i 3-4 razy z Murzynem. Ale co zrobimy za 3 lata, gdy ja wyjadę na studia, a moi Rodzice w dalszym ciągu pracować? Teraz dostosowujemy sobie plan dnia do potrzebn naszego zwierzyńca-żeby nie były za dlugo same, żeby miały odpowiednią dawkę ruchu, żeby zawsze o stałej porze dostawały jedzenie, ale później? Ja nie zabiorę tej bandy ze sobą, bo mieszkania nie kupię, a w akademiku ciężko by było (zresztą chyba nie można trzymać zwierząt...).
Nie chcę mówić, że na 100% Murzyn nie zostanie u nas-bo sama nie jestem tego pewna. Ale tą decyzję moszą podjąć moi Rodzice, bo za 3 lata to bedzie Ich pies, a ja pomagać będę mogła tylko sporadycznie.
Widzę, jak się przywyczajają do tego malucha. Jak mama się cieszy, jak Murzyn pałaszuje to, co mu przygotuje :). Moi Rodzice kochają zwierzęta i jednocześnie wiedzą, że prawowici właściciele Murzyna to ludzie w ogóle nieodpowiedzialni i jestem pewna, że biorą to pod uwagę. Coraz częściej mówią o Murzynie 'moj/nasz pies'. Ale wiedzą również, że zeirzę to olbrzymi obowiązek i żeby się go podjąć, trzeba wiedzieć, że się podoła...
Surprise - 10-01-2006 10:04
MURZYN ZOSTAŁ Z NAMI! JUŻ NA ZAWSZE! :):):):multi:
azzie5 - 11-01-2006 22:58
to wspaniale! nareszcie będzie miał normalny, dobry dom. Brawa dla Ciebie i Twoich rodziców
Surprise - 12-01-2006 15:06
Ludize, którzy byli poprzednimi wlaścicielami Murzyna stawili się u nas 1 stycznia. Nie było mnie wtedy w domu (co wydawałoby się umneijszało jego szanse na zostanie z nami)-Sylwester się przedłużał ;).
Podobno zarządali psa, który wcale nie chciał do nich iść. Mało tego-Rasel (bokser), zazwyczaj spokojny, cieszący się z każdej wizyty kogokolwiek (ot, taki gudłaj, jak to często z bokserami bywa ;) )- zaczął na ów panstwa szczekać, gdy Ci już bez żadnego 'ale' wtargnęli do pokoju wyciągając ręce ku Murzynkowi (schowanemu oczywiscie za Raselkiem;p). Moi rodzice-jako ludzie spokojni, opanowani próbowali załagodzić sytuację, która stwała się nerwowa. Tak, więc powiedzieli, że zaraz z Murzynkiem się pożegnają, a w tym czasie niech usiądą, napiją się kawy, herbaty.. Tak też zrobili-choć podobno widać było po nich zdenerwowanie i zniecierpliwienie. Rodzice zaczęli gadac najpierw o pogodzie, później stopniowo przechodzili do tematu Murzyna, jakie to zrobił u nas postępy, że mimo to trzeba z nim pracować, że się strasznie przyzwyczaili, nie mówiąc juz o mnie, że dla mnie to wielki ból oddanie go itd., czy państwo P. są pewni, że chcą spowrotem psa, czy zdają sobie sprawę, że to pies po przejsciach, wymaga czasu, miłości, cierpliwości, że jemu sa potrzebni prawdziwi właściciele, a nie tacy, którzy raz są, raz ich nie ma... Oczywiście w końcu się posprzeczali, ale ostatecznie państwo P. zazadali... zapłaty !!!! Rodzicom już się nie chciało dyskutować, bo postanowili już, że tym ludziom psa nie oddadzą zapłacili im 200 zł (chociaz oczekiwali 500;/) i wyprosili.
I odtąd Murzyn jest z nami :).
Nie wiecie jakie to szczęśliwe rozpoczęcie roku dla mnie, i dla moich Rodziców również (po mimo tego, że próbują mi okazać, że zrobili to dla mnie :eviltong: ) :). Murzyn-hmm.. wydaje mi się, że się do nas przyzwyczaił. Wciąż jest nieufny wobec obcych, boi się samochodów (chociaż naszym już raz jechał-ale było to dla niego nie lada przeżycie-cały się trząsł, a po powrocie do domu padł na posłanie i spał do wieczora), ale w domu-chociażby teraz traća mnei łapką, żeby się z nim troszkę poszarpac, porzucac zabawki... :)
pozdrawiam;*
Magdarynka - 25-01-2006 03:48
Wspaniałe zakończenie tej w sumie smutnej historii...
Państwo pozbyli się "mebla", a Ty zyskałaś wspaniałego przyjaciela i najprawdopodobniej uratowałaś mu życie...:happy1:
Surprise - 03-05-2006 15:44
Murzyn mieszka u nas już 4 miesiące :). Szczerze powiedziawszy to nie sądziłam, że praca z psem po przejsciach (może nie aż o takich o jakich czytamy na PwP) jest taka ciężka! Wydawało mi się, że po 2 tygodniach-miesiącu widac już wyraźne postępy. Ba..,że problem w ogóle znika!
Otóż nie.
Nasz Maluch na pewno nie jest tym psem, który do nas przyszedł. Mimo to wciąż widać pewne sympotmy 'psa ze schorny' bądź po prostu-bezdomnego. Chodzi tutaj o jedzenie, które jest chyba najbardziej uciążliwe w przypadku Murzynka. Tzn. gdy widzi pełną miskę, po prostu się na nią rzuca-tak, jakby zaraz miał ktoś mu ją zabrać. I stąd pojawiają się wymioty, gdyż z pośpiechu niedokładnie gryzie. Dlatego też probujemy go karmic, jakby dawkowac pożywienie, lecz jest to mimo wszystko nieodłączne z zabieraniem mu po pewnym czasie miski. No i tak w kolo Macieja:(:placz: .
Co radzicie?
Poza tym Murzyn to faktycznie super pies.
Przede wszystkim ma niespożyte pokłady energii. Najchętniej to cąły czas bylby na dworzu i figlował z Raselem;). Uwielbia 'aportować'. 'Aportować' znaczy biegać za patykiem/piszczącą piłeczką/śnieżkami (wczesniej) i aboslutnie z własnej woli nie oddawać;p. No chyba, że pancia ma zastepcza zabawkę-to pryzbeignie, rzuci mi koło nóg i od razu biegnie za nastepna (mimo, że nie zawsze jest już rzucona;) ). Poza tym to bardzo mądry pies. Gdy pojaiwl się u nas w domu nie znał żadnej komendy oprócz 'fe' (wydaje mi się jednak, że on po prostu płoszył się na słowa wymowione ostrzejszym tonem i nieświadomie wykonywał polecenie). Aż żal, gdyż on naprawdę w mig łapie! :) Umiemy już 'siad', 'łapa', 'druga', 'fe', 'miejsce', 'głos', 'noga', 'kto przyszedł', 'kto cię woła', 'szukaj'..:):cool1:
Na dworze największym problemem jest jego strach przed samochodami i wszystkiego, co rusza się szybciej od człowieka i psa. Rower, motor, auto to po prostu największy wróg, który należy albo głośno i bardzo intenywnie obszczekać, uciekać, a najlepiej schować się za pancia, bo ona to zawsze obroni:). Ale powoli opanowujemy ten problem posługując się własnym sprzętem. I wszystko byłoby świetnie, gdyby nie inteligencja tego kudłacza, gdyż-faktycznie nie boi się...ale tyko naszego samochodu:P:P:P:roll: .
Poza tym chowamy się dobrze, jesteśmy przymilni, troszkę takie lizuski-bo gdy reszta ekipy (czyt. Bajka z Raselem) coś zmajstrują, to od razu znajdujemy się przy pani-żeby nie było, że sami jestesmy sprawcami:cool3: :razz: